-Może. Teraz daj te owoce smokowi.
-Po co?
-Musimy zgasić ten pożar zanim się rozprzestrzeni.-powiedziałem krótko i dałem smoczycy małe owoce i wsiadłem na smoczycę. Eyva rozprostowała skrzydła i szybko nimi machnęła. Do doliny przy której na polance przed chwilą się znajdowaliśmy była rzeka, a za nią po stronie płonącego lasu. Był jeszcze kawałem gęstwiny leśnej. Popchałem smoczycę za rogi dając znak aby zniżyła lot i tym samy pokazując Hederze co ma robić. Smoczyca nabrała wody i połknęła. Byliśmy nad płonącym lasem. Nade mną widziałem moją dziewczynę na Clarumie. Noc przed chwila była piękna, a teraz zmieniała się w piekło. Czarna noc i płomienie to złe połączenie. Dałem znak smoczycy aby zaczęła spadać w dół. Tuż przy ziemi lekko rozwinęła skrzydła i zaczęła ziać lodem. Kłopoty zaczęły się przy środku lasu. Miejsca było coraz mniej i w końcu moja podopieczna się nie mieściła. Musiałem skierować ją ku górze, aby nie zraniła się lub nie ugrzęźliśmy w pułapce z ognia.
-Hedera-krzyknąłem do dziewczyny- Ty dokończ południe i zgaś wschód! Ja zajmę się północą i zachodem potem zgasimy środek.-w odpowiedzi ujrzałem tylko kiwnięcie głową. Poleciałem smoczycą najpierw na zachód już kazując jej ziać, aby szybciej skończyć. Czekała as wszystkich długa noc.
Gdy nastawał już poranek ujrzałem potwornie zniszczone szczątki lasu. Eyva była wyczerpana. Doleciałem do polany i od razu zsiadłem ze smoczycy. Nie miałem przy sobie nic. Z obozowiska został proch. Wszystko się spaliło. Namioty, pożywienie, Siodła i wszystko inne. Martwiłem się jeszcze bardziej gdy spostrzegłem że nigdzie nie ma mojej dziewczyny. Rozglądałem się dookoła. W końcu na niebie zobaczyłem upragniony punkt. Hedera leciała na Clarumie. Gdy wylądowała uściskałem ją.
-Nie strasz mnie-powiedziałem szczęśliwy.
Hedera???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz